
Blogi parentingowe to moim zdaniem jedna z najprężniej rozwijających się kategorii blogów w Polsce. Z pewnością dlatego, że macierzyństwo to przede wszystkim emocje. A o emocjach lubimy czytać i swoimi emocjami lubimy się dzielić…
Popularność blogów parentingowych rośnie, podobnie jak rośnie zaufanie do blogerów. Z badania przeprowadzonego pod koniec 2015 r. przez Dentsu Aegis Network Polska oraz ARC Rynek i Opinia wynika, że celebryci i gwiazdy nie są uważani przez młodych konsumentów za osoby wiarygodne. Młody konsument zdecydowanie bardziej ufa blogerom, którzy prowadzą wyspecjalizowane, tematyczne blogi.
Z tego tekstu dowiesz się więcej o:
Zrobiłam „mini-sondę” wśród młodych mam, która rzeczywiście potwierdza te wnioski. Zapytałam 10 znajomych: dlaczego czytają blogi parentingowe. Najczęściej powtarzające się odpowiedzi to:
„Nie mam czasu wychodzić z domu i spotykać się z koleżankami. Kiedy dziecko śpi, czytam blogi, komentuję. Czuję wówczas, że nie jestem sama. Razem z innymi mamami tworzymy małą społeczność i wymieniamy się doświadczeniami, dowiaduję się o nowościach.”, Beata, 29 lat.
„Blogi parentingowe czytam dla rozrywki i podglądam jak sobie radzą (albo jak sobie nie radzą) inne mamy. Szukam inspiracji”. Gosia, 31 lat.
„Śledzę kilka blogów parentingowych jednocześnie. Wiem, że to co polecają dla maluchów sprawdziły na „własnej skórze” i bardziej im ufam”. Weronika, 31 lat.
Blog parentingowy, jako zjawisko społeczno/marketingowe, posiada ogromny potencjał reklamowy. Mamy-blogerki są dla innych mam kreatorami opinii. Cieszą się dużą dozą sympatii i zaufaniem. Wpływa na to z pewnością możliwość bezpośredniego kontaktu z blogerem (komentarze, maile), czytelnik de facto staje się obserwatorem życia danego blogera (Blog parentingowy może być też prowadzony przez ojca. Warto zajrzeć na blogojciec.pl). Ten bardziej osobisty kontakt, precyzyjne targetowanie i wpisanie produktu w indywidualny kontekst (często kontekst zbudowany na unikatowych emocjach) ma też ogromną wartość dla marketingowców planujących kampanie znanych marek. Tylko bloger może pokazać ich produkt przez pryzmat swojego prywatnego życia i osobistych doświadczeń z tym produktem. Bywa, że mamy-blogerki testują dany produkt na własnych dzieciach, poświęcają produktowi dedykowaną sesję zdjęciową, czy wpis video.
Z drugiej strony blogerki, które długo pracowały na swoją obecną pozycję w blogosferze dobrze wiedzą, że nawiązując współpracę komercyjną, muszą przede wszystkim pamiętać o swoich czytelniczkach. Starają się więc być jak najbardziej wiarygodne. Ilona Kostecka, autorka bloga Mum and the City tak opowiada o współpracy komercyjnej:
„Klient zazwyczaj pisze do mnie mailowo Klient (bezpośrednio lub przez Agencję), a jeśli produkt lub usługa pasuje do profilu mojego bloga i z czystym sumieniem mogę go polecić, podaję swój cennik oraz dostępne terminy, a Klient to akceptuje albo nie. Zazwyczaj Klienci nie narzucają mi niczego jeśli chodzi o realizację kampanii, czasami podsyłają brief z wytycznymi (chcieliby, żebym zwróciła uwagę na konkretne cechy produktu), ale mam pełną dowolność, w jaki sposób to zrealizuję, jaki temat wybiorę, jak i gdzie zrobię zdjęcia. To jest bardzo ważne, bo ja najlepiej znam moich czytelników, wiem, jakie tematy lubią, jacy są, o czym chcą czytać, a co ich nudzi.”
Czytelniczki nawet poprzez takie „inspirowane wpisy” oczekują rzetelnej oceny produktu i wartościowych treści. Między innymi właśnie dlatego blogi parentingowe to jedno ciekawszych miejsc do działań kontent marketingowych. Tutaj liczy się autentyczność, jakość dodawanych treści. „Bywa, że odrzucam też oferty współpracy od firm” – zaznacza Ilona Kostecka. –„ Nigdy nie polecam czegoś, czego sama nie używam. Odmawiam np. producentom serków topionych, dosładzanych napojów dla dzieci. Kilka razy zdarzyło mi się odesłać produkt po testach, bo uznałam, że nie jest to do końca produkt godny polecenia (choć na pierwszy rzut oka wydawał się ok). Nie wzięłam również udziału w kampanii dotyczącej szczepień (nie dlatego, że jestem przeciwniczką szczepień, wprost przeciwnie, ale nie chcę nakłaniać do tego innych rodziców). Wielokrotnie odmawiałam np. producentom żelów do higieny intymnej dla kobiet, nawet jeśli korzystam z ich produktów, bo to nie są tematy, które chciałabym poruszać na moim blogu. Odmawiam też konkurencyjnej firmie – kilkakrotnie zdarzyło mi się, że np. po reklamie jednych kosmetyków dla dzieci do mojej skrzynki mailowej zapukał producent innych. Klienci nie wymagają ode mnie lojalek, ale chcę być wiarygodna i fair wobec firmy, z którą podjęłam współpracę”.
Planując kampanie skierowane do młodych mam, z pewnością warto uwzględnić wyjście poza obszar owned media i przygotować skrojoną na miarę i dobrze zaplanowaną współpracę z blogerkami parentingowymi. Pamiętając oczywiście o tym, że to blogerowi oddajemy głos i to on mówi o naszym produkcie, dobierając kontekst. Umiejętne połączenie treści neutralnych z treściami „inspirowanymi” przez znane marki pozwala zachować zdrowy balans w myśl zasady: 3xwin. My – czytelnicy możemy być pewni, że na takim blogu znajdziemy ciekawy i wartościowy kontent, marketingowcy zyskują doskonałe medium do pokazania brandu/produktu, a blogerzy mogą nadal mogą realizować swoje pasje.
Możemy przeglądać blogi parentingowe i analizować sposoby dotarcia, zasięgi, współczynnik klikalności, precyzyjne targetowanie, ale od czasu do czasu warto na nie zajrzeć po prostu, żeby znaleźć dla siebie coś wartościowego i pięknego. Mnie się to udaje. Zaglądam tam z obu powodów.
Odkąd zostałam mamą, regularnie czytam i śledzę kilka blogów parentingowych. Z dużą przyjemnością odkryłam, że moje dotychczasowe pojęcie o tej kategorii blogów było dość mylne. Szybko przekonałam się, że blogosfera parentingowa tętni ogromnym potencjałem i wartościowymi treściami. Moje ulubione blogi? Zdecydowanie te, które macierzyństwo traktują z przymrużeniem oka.
Blog znalazł się w dziesiątce najlepszych blogów w kategorii Styl Życia i walczył o nagrodę Blog Roku. Ilona Kostecka, mama dwójki dzieci radzi, testuje, podpowiada. I nie zapomina o sobie! Piękny blog o macierzyństwie, ze wszystkim jego wadami i zaletami. www.mumandthecity.pl
czyli mazurski blog o życiu na wsi. „Pewnego dnia w jedenastopiętrowym bloku na osiedlu w Warszawie została podjęta decyzja, która zmieniła losy całej naszej rodziny. Miesiąc później byliśmy już na Mazurach, w środku Puszczy Piskiej…” – tak o początkach swojego bloga pisze Joanna Jaskółka. Wychowanie dwójki dzieci z dala od miasta, za to przepięknych okolicznościach przyrody, trafne spostrzeżenia i fantastyczne anegdoty, sprawiają, że na bloga chce się wracać. www.matkatylkojedna.pl
Blog o pięknym dzieciństwie i wyjątkowych przedmiotach. Tam czas płynie zdecydowanie wolnej. Angela, autorka bloga, pozwala nam śledzić jej najpiękniejsze chwile spędzane z rodziną. Liryczny, autentyczny i pełen wyjątkowych zdjęć blog. www.stashki.pl/
Źródło zdjęcia wyróżnionego: https://amandagerber.com/2015/09/29/from-super-mom-to-super-humbled/
Chcesz się podzielić swoją opinią? Napisz do autora – s.wlodarczyk@skivak.pl